Moja ulubiona Małgorzata Musierowicz i jej książka "Feblik"!

Witam wszystkich w tych ostatnich już dosłownie dniach wakacji! Chociaż przyznaję, że jeszcze nie dla mnie. ;P Ale już dla moich braci między innymi tak, więc mimo wszystko łączę się z częścią Was w bólu. :)

Dni niestety już robią się co raz krótsze, upałów raczej już nie doświadczymy i tylko zostało nam czekać, aż przyroda znów zacznie zamierać. Jest w tym wszystkim jednak jakaś pociecha, bo czasu i okazji do czytania będzie co raz więcej, a to zdecydowanie już jakiś plus! Dziś chciałam Wam polecić jeden z ostatnich tomów mojej ukochanej serii "Jeżycjada" autorstwa Małgorzaty Musierowicz pt. "Feblik", który całkiem niedawno przeczytałam. Oczywiście mam świadomość, że miał on premierę jakieś 2 lata temu, ale wprost nie mogłam sobie pozwolić na zbyt szybkie jego przeczytanie, by potem żyć ze świadomością, że trzeba będzie czekać nie wiadomo ile na następną część, więc musiałam to trochę rozłożyć sobie w czasie (mam nadzieję, że nie tylko ja jestem taka dziwna, że tak robię ;)). Ale na szczęście w tym roku ma być premiera najnowszego już 22 tomu tej serii, to mogłam sobie pozwolić teraz ze spokojem na lekturę "Feblika". ;)

Myślę, że wielu z Was ten cykl jest znany, jako, że jedna z jego części większość miała chyba za lekturę szkolną, przynajmniej tak było kiedyś. ;) Cała saga opowiada o dziejach rodu rodziny Borejków, a więc seniorów domu, ich córek, mężów, a teraz i wnuków. Nie brakuję też historii bliskich przyjaciół, którzy w nie jednym tomie stali się ich głównymi bohaterami. Charakterystyczną cechą dla "Jeżycjady" jest to, że każda jej część opowiada o innym członku rodziny, ale w trakcie dowiadujemy się "co słychać" u pozostałych. Głównym bohaterem "Feblika" jest najmłodszy syn Gabrysi "Borejko" Stryba, Ignacy, początkujący student, bardzo oczytany, niemalże wierna kopia seniora rodu (myślę, że imię nie dobrane przypadkowo ;)) oraz jego perypetie, głównie miłosne, ale nie tylko, które nie raz mnie bawiły, ale i również załamywały. ;) Książka napisana jest bardzo przystępny językiem, a także zabawnym i dynamicznym. Poprzednie tomy miały nierzadko problem z rozkręceniem się na samym początku i czasem pierwsze 50 stron były ciężkie do przebrnięcia, jednak tu nic takiego nie zauważyłam, jako, że "Feblik" jest płynną kontynuacją poprzedniej części, którą była "Wnuczka do orzechów", także od razy pochłonęła mnie bez reszty

Uwielbiam całą serię za to jak dużo ciepła, miłości, życzliwości i wsparcia okazują sobie bohaterowie niemalże na każdej stronie, aż człowiek marzy żeby poczuć to na swojej skórze i by móc przebywać między takimi ludźmi! Po lekturze każdej części jestem zawsze pełna pozytywnej energii i wiary, że takie wartości jak rodzina, przyjaciele, wzajemna pomoc i obecność mają jeszcze dla niektórych tak ogromne znaczenie. Cała saga obfituje również w bardzo ciekawe i barwne postacie, które nadają uroku całej historii. Moją ulubioną jest najstarsza córka seniorów rodziny Borejko, czyli Gabrysia, mama Ignacego Stryby. Jest zawsze pozytywną, ciepłą, życzliwą i chętną do pomocy osobą, która dla każdego znajdzie czas i otoczy go swoją opieką. Mimo wielu trudów i przeciwności losów nie załamuję się, ale bierze sprawy w swoje ręce, innych stawia zawsze na pierwszy miejscu, a przy tym to bardzo oczytana, mądra i dzielna kobieta, dla mnie po prostu wzór do naśladowania! Oczywiście jest też wiele innych bardzo sympatycznych bohaterów, z których myślę, że każdy znalazłby własną ulubioną postać. Ten tom okazał się też sporą skarbnicą cytatów, a także trafnych spostrzeżeń na tematy aktualne w dzisiejszym świecie.
- Ciekaw jestem, bo mi to umknęło - prawił dziadek - w którym momencie dziejów sytuacja się tak generalnie odwróciła. Przypisuję to wzrostowi masy tych, którzy uparcie schodzili na złą drogę. Schodzili, schodzili, co raz ich było więcej i oto niepostrzeżenie szala się przechyliła w drugą stronę. Teraz Ci, którzy są na dobrej drodze, muszą się liczyć z falą potępienia, muszą się tłumaczyć, dlaczego jeszcze na niej trwają, przeszkadzając swym przykładem tym, którzy chcieliby swobodnie staczać się w dół.
- Staczanie się jest łatwe, a do tego stało się modne - zauważył Florian. - Kto się nie stacza, ten uchodzi za hipokrytę. A to znaczy w efekcie, że ludzie, którzy nie mogą sobie poradzić ze sobą, piętnują tych, którzy sobie poradzili.
Naprawdę mogę Wam szczerze i gorąco polecić "Feblik", zwłaszcza jeśli ktoś czytał poprzednie części. Jest to książka z subtelną, wakacyjną historią w tle idealna na te ostatnie dni lata, które nam jeszcze zostały. Nie znam zbyt wielu ówczesnych polskich autorów, jednak Małgorzata Musierowicz zdecydowanie zalicza się do moich "najulubieńszych" pisarek, także jeśli nie sięgnąłeś jeszcze po żadną jej książkę, to myślę, że warto to nadrobić, choćby i całą serię, bo czyta się naprawdę bardzo miło i błyskawicznie. Ja nie mogę się już wprost doczekać następnego tomu!

Moja ocena: oczywiście 5/5 ;)
- (...) A przecież siedzieliśmy razem przez całe dwa lata i... i... miałem słabość do ciebie, wiesz?... - wyrwało mu się wraz z nerwowym śmieszkiem, po czym najwyraźniej tego pożałował i szybko dodał dla niepoznaki: - Aha! Teraz na wakacjach, na wsi, usłyszałem - wciąż jeszcze w codziennym użyciu, wyobraź sobie! - takie stare słowo: feblik. Pochodzi od francuskiego faible. Słabość.
Są tu jacyś fani twórczości Małgorzaty Musierowicz? Też z utęsknieniem czekacie na kolejną część "Jeżycjady"? Zapraszam do komentowania. :)

Serdecznie pozdrawiam
Katerina 
A to ja zaczytana w "Febliku" przy pomniku Józefa Ignacego Kraszewskiego obok jego muzeum w Romanowie, do którego polecam zajrzeć w wolnej chwili. ;)

8 komentarzy :

  1. O tak, uwielbiam Jeżycjadę, mam wszystkie tomy i nie mogę się doczekać kolejnego! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to wspaniale, że nie jestem sama i że ktoś jeszcze pamięta o tej cudownej serii! :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam gorąco! :)

      Usuń
  2. Ja przeczytał wszystkie tomy Jeżycjady, jestem w trakcie kompletowania swojej kolekcji i czekam z ogromną niecierpliwością na ,,Ciotkę Zgryzotkę". Feblik również bardzo mi się podobał, głównie ze względu na wyjaśnienie wątku Józinka i Dorotki :)
    Pozdrawiam! włóczykijka z Imponderabiliów literackich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie, a zakończenie tego wątku było iście wzruszające. ;) Też mi się marzy własna kolekcja "Jeżycjady", ale to może kiedyś, na razie cieszę się z ostatnich dwóch tomów w mojej biblioteczce. ;) Dziękuję za odwiedziny i również pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Ja z Musierowicz mam tak, że lata temu nie sięgnęłam, teraz tematyka mnie nie bardzo kręci, a te okładki tylko pogarszają sprawę. Okropne są w moim odczuciu ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w tych książkach jestem zakochana bezgranicznie od dawna, a choć z tematyki powinnam teoretycznie dawno wyrosnąć, to nadal potrafię coś znaleźć dla siebie w każdej części. ;) A co do okładek to po części może masz rację...jednak jak się spojrzy od tej strony, że autorka sama je tworzy, to we mnie od razu budzi się większy szacunek do niej, a że rysunki te mają jeszcze swój urok, to kompletnie te okładki mnie w ogóle nie rażą. ;)

      Usuń
  4. Przyznam szczerze, że nie czytałam żadnej książki Małgorzaty Musierowicz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to szkoda, bo naprawdę polecam to nadrobić. ;) Dziękuję za komentarz i gorąco pozdrawiam! :)

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka